niedziela, 4 marca 2012

Dzień 1

Zaczynam.

Wkraczam w głodówkę z pochorobowym zapaleniem ucha. Boli jak diabli, zatkane jest, ale mam nadzieję, że mi głód wyżre te boleści i gile jeszcze zalegające. Nie znoszę być chora, rzadko to robię.

Wodę pije się dobrze. Zaspokaja potrzebę wkładanie czegoś do ust.  Cały dzień z brakiem jedzenia nie miałam problemu. Palić mi się nie chce, kawy mi się nie chce. Myślę, że to kwestia dobrego przygotowania głowy i ciała. Jestem tak podjarana tym głodowaniem, tak go oczekiwałam, tak długo się nastawiałam na to i tak tego potrzebuję, że przeżywam co w rodzaju euforii. 

Niestety wieczór przynosi olbrzymią gastrofazę, dziwną, rzadko odczuwaną chęć fastfoodów, makdonaldów, kebabów, śledzi, surowego mięsa! Nie wiem skąd takie myśli natrętne, nie jestem fanką takich jedzeń ale znam ich smak. Przeglądam więc strony z przepisami na moskaliki, piklingi, rolmopsy, słucham piosenki Herring Horde. ;) 







Burczenie w brzuchu i natrętne myśli o śledziu trwają około dwóch godzin - przed snem wszystko przechodzi. Zasypiam spokojnie acz z bólem ucha. 


menzurka:
waga - 69,3
wypite - 2l
samopoczucie - dobre

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz