wtorek, 6 marca 2012

Dzień 4

Woda jest ładna. Postanowiłam cieszyć się jej widokami. 


   Dzisiaj wstałam w euforii, cieszę się dniem, jedno ucho się odetkało to drugie pewnie też może, inhalacje na zatoki pomogły jak ręką odjął. Czuję się po prostu dobrze. Niesamowite jest to, że muszę sobie radzić z bólem nie idąc na łatwiznę zażywając tabletkę przeciwbólową, a w sposób naturalny, dobry dla ciała. I fakt, że takie sposoby działają i można się leczyć inaczej niż za pomocą apteki napawa mnie radością!
  No, ok, poczucie odrealnienia pozostało ale to przez to jedno malkontenckie ucho co Jeszcze zatkenem pozostaje! :)


   Dzisiaj, w południe, zanim jeszcze zdążyłam uczynić lewatywę, mój przewód pokarmowy doświadczył samooczyszczenia, niewielkiego, ale jednak. W zielonkawym kolorze (no muszę takie rzeczy pisać O_O)! A treścią mieszaną. Lewatywa przyniosła podobne efekty. Czuję, że coś się ruszyło, czuję, że to działa, czuję się dobrze! [Śnieg pada za oknem proszę państwa, prawdziwy marzec!]


Woda mnie kręci. 
Woda może być ciepła, letnia lub zimna. 
Wodę można pić wartko lub powoli. 
Woda może przebywać w przeźroczystym lub ciemnym naczyniu. 
Jest ciekawa, jest wiele możliwości. Będę ją od czasu do czasu fotografowała. W różnych postaciach i kontekstach. 


   Wieczór. Nie chce mi się jeść. Nie myślę o tym, żeby sięgnąć po cokolwiek do jedzenia, nie chodzą za mną potrawy, nie ścigają mnie zapachy (bo mam zatkany nos?). Już teraz nie będzie trudno. Teraz to można to ciągnąć. Tylko, żeby te zatoki i te uszy przeszły...

   Nie czuję się osłabiona. W saunie wytrzymuję jakoś tak bezproblemowo całą klepsydrę a pocę się jak facet. :D

Jest dobrze!





menzurka
waga: 66,9
lewatywa: raz!
wypite: 1,5l
samopoczucie: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz