Ledwo przeżyłam eskapadę koncertową do Trójmiasta. Głowa pękała, musiałam dźwigać bagaże, z zatkanymi uszami śpiewanie raczej nie jest przyjemne.
Ale.
Byłam sobie na plaży, poszłam na molo za darmo ponieważ jest po za sezonem. Morze, wiatr, woda, głodówka, samotność. To mi dało bardzo wiele satysfakcji. Czuję, że się oczyszczam w różnych aspektach. Jestem trochę bardziej cierpliwa, nie ulegam tak bardzo podnietom, z ludźmi rozmawiam statecznie, od znajomych, których nie widziałam kilka miesięcy dowiedziałam się, że "jakoś tak wydoroślałam". ;)
Koncertowanie wiąże się najczęściej z imprezowaniem do rana. Tak było i tym razem. I jak że jak się cieszę z mojej asertywności! Odmawiałam sutym stołom, piwom i pizzom podsuwanym mi pod nozdrza... ała... (Wszyscy ostatnie wszędzie coś jedzą, zauważam). Oczywiście jak zwykle prawie cały czas w knajpie stałam przy barze ale znalazłam sobie sposób. Gadka do barmana wyglądała następująco:
- Czy mogę mieć bardzo kontrowersyjne zamówienie? Poproszę podwójny wrzątek bez lodu i bez cytryny w kuflu od piwa
- Ha ha ha ha! Proszę bardzo, nie musisz płacić, to nasza woda ha ha ha! - odpowiadał zazwyczaj barman.
- Jeszcze raz to samo poproszę! - za jakiś czas ponawiam prośbę.
I w taki oto sposób mniej więcej wypijałam około pięciu, może sześciu "browarów" na wieczór, co daje jakieś dwa i pół, trzy litry płynu ciepłego czystego wodnego. Nieźle.
Woda ma niesamowicie różne smaki! Różnica smaku między rożnymi markami wody źródlanej jest tak diametralna dla mnie od trzech dni... Zawsze miałam w poważaniu wody mineralne, uważałam to za marketingowy chwyt i snułam teorie spiskowe (z resztą nadal tak jest)! Ale teraz mam marki faworytki i marki wody, których nie da się po prostu pić. Woda z kranu przegotowana plasuje się mniej więcej tak 3/10. Co oznacza, że piłam przez ostatnie dni dwie wody butelkowane które smakują naprawdę gorzej niż kranówka. Z resztą jedna z nich to powszechnie znana marka. Woda jest super, staję się fanką wody! :)
Generalnie jestem bardzo zmęczona. Od dwóch dni uszy lepiej, nie bolą, trochę się odetkały co nie oznacza, że odetkały się zupełnie. Albo może mój mózg przyzwyczaił się do takiego stanu zmienił swoją percepcję...? To by była ta pesymistyczna wersja.
Łapią mnie ataki bólu głowy. Ogólnopodczaszkowe wszechobecne pulsowanie, szczególnie przy zmianie pozycji wstawanie - siadanie i odwrotnie. To może być kwestia po pierwsze niskiego w tych dniach cisnienia i mojego i atmosferycznego, po drugie może jeszcze tych nieszczęsnych zatok i po trzecie - kiedyś miałam bardzo ciężkie bóle głowy, w czasach kiedy najadałam się dużo stresów. Ostatnio one przeszły ale możliwe, że teraz, kiedy pewnie zbliża się lub już nastąpił pierwszy przełom kwasiczny to się zaczyna odzywać i się leczy. ciekawe co będzie w dniu dwudziestym pierwszym...?
Imprezy trwały do białego rana. Uważam, że na głodówce można naprawdę wiele energii z siebie wykrzesać!
Aaaa, lewatywa może nie treściwa w pełnym tego słowa znaczeniu ale z ciemnymi farfoclami. :)
menzurka (dzień 8)
waga: 64,8
wypite: 2,5l
lewatywa raz!
samopoczucie: 5,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz